Spójrz na adnotacje na dole :)
***
Eva nie wiedziała, co się z nią działo przez ostatnie kilka godzin. Jej umysł zarejestrował jedynie upadek na podłogę w spowolnionym tempie oraz tępy ból w prawym przedramieniu. A wszystko to za sprawą bezdennego żalu, objawiającego się płaczem i zawrotami głowy.
Obudziła się w swoim łóżku, w całkowitej ciemności. Bała się poruszyć- wróciły lęki sprzed lat o potworach pod łóżkiem, czyhających na choćby jedno skrzypnięcie sprężyn.
Czuję się surrealistycznie, pomyślała.
Zacisnęła powieki, stwierdzając, że już jest za stara na wyimaginowane postacie. Właśnie miała się poruszyć, a mianowicie przekręcić na lewy bok, by sprawdzić godzinę na zegarku, kiedy usłyszała szepty. Zaniechała tego ruchu i wsłuchała się w rozmowę.
- Panie Brooks...- zaczął Niall, a przynajmniej tak jej się zdawało.
- Chłopcze, ile razy mówiłem Ci, że możesz mi mówić Jack?- barytonu ojca Ev nie dało się pomylić z nikim innym.
- Dobrze, a więc Jack... nie sądzisz, że to nie jest normalne?- chłopak przyciszył głos jeszcze bardziej.
- Nie rozumiem.
- Nie chcę, abyś mnie źle zrozumiał, ale odgradzanie Evy od społeczeństwa nie pomoże jej w wyjściu z traumy. Nie jestem psychologiem, ale można wywnioskować, że sobie nie radzi po samym widoku. Ciężko mi na sercu, bo sam przyznasz, że to wartościowa dziewczyna i na twoim miejscu zrobiłbym wszystko, by powróciła do normalności.- jego słowa zabolały Ev.
Powrót do normalności? A co, jestem wariatką?!
Lecz z drugiej strony, zrobiło jej się miło, wiedząc, że uważa ją za wartościową. To znaczy, że mu zależy.
Albo po prostu jest mu mnie żal, jak większości, a ja mam tego po dziurki w nosie.
- Naprawdę myślisz, że ją odgradzam? Jest na odwrót. Próbuję ją zaciągnąć do miasta, gdziekolwiek, by poznała innych nastolatków, ale nie wiesz, jaka jest uparta. Jeździ jedynie do stadniny i do swojego nauczyciela.- przerwał na chwilę, a Eva mogła usłyszeć bicie swojego serca.- Czasami czuję, że ją zawiodłem, bo nie potrafię jej pomóc. Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie boli, gdy widzę jej zmagania i wiem, że musi sama temu sprostać. Dałbym sobie uciąć rękę... zrobiłbym wszystko, by znów zobaczyć ją szczęśliwą, jak za dawnych lat, ale to nie możliwe. Mam tylko nadzieję, że kiedyś uporamy się z tym, wspólnie.
Nastała wszechobecna cisza. Dziewczyna wstrzymała oddech.
To za dużo, jak na jeden raz, pomyślała, a pod powiekami zapiekły ją łzy.
Postanowiła przewrócić się na bok, udając, że nadal śpi, wypuszczając przy tym powietrze. Gdy to zrobiła, usłyszała "shh".
- Chyba się obudziła...- stwierdził Niall. Po kilku sekundowej przerwie odpowiedział mu Jack:
- Nie, tylko zmieniła pozycję... Ale powinniśmy już iść, rano z nią porozmawiam.
- Porozmawiamy.- chłopak zrobił nacisk na ostatnią sylabę.
- Dobrze, porozmawiamy.
Słyszała jeszcze ich ciche kroki i skrzypienie drzwi. Dopiero po kilku minutach odważyła się głośno westchnąć.
To nie na moje nerwy... Nie wiedziałam, że tata tak bardzo się tym przejmuje. Przecież dawałam mu do zrozumienia, że sobie z tym poradzę. Nie rozumiem... Muszę to wyjaśnić.
Sięgnęła ręką do zegarka i momentalnie syknęła, gdy wyprostowała łokieć. Wzięła go pod mizerne światło wyświetlacza i zobaczyła zaschniętą krew i zdrapaną skórę. Zrobiła grymas i spojrzała na godzinę.
Nie dość, że będę musiała to opatrzyć, to jeszcze będę niewyspana. Cudownie.
Ponownie zamknęła oczy i czekała na sen.
***
Pobudki nie mogła uznać za udaną. Schodząc z łóżka, walnęła się małym palcem u stopy o kant.
Grr, tylko tego brakowało!
Przeszła przez pokój, ocierając dłońmi o ramiona.
Kto otworzył okno?!, przeklęła w duchu.
Zamknęła je i zaczęła przeszukiwać swoją szafę, aby znaleźć coś wygodnego. Co chwilę ziewając, wkładała poszczególne części garderoby. Po chwili stała w szarych dresach, kapciach z myszki miki i bokserce z napisem "Dream Big or Go Home". Wiedziała, że musi zejść na dół i stawić czoła pytającym spojrzeniom mężczyzn, ale próbowała to odwlec w czasie, bandażując łokieć i wmawiając sobie, że pewnie jeszcze śpią, a ona sama musi dokończyć pisanie nut, choć ani pierwsze, ani drugie nie było prawdą. Było po 10, a jej ojciec wstawał o 8 i nie było mowy o wyjątku w dniu dzisiejszym, zaś całkowicie zapisane karty leżały na pianinie.
Boże, spraw, żebym przebrnęła przez ten dzień bez większych uszczerbków na psychice.
Wzięła głęboki wdech i powoli zeszła na dół, a gdy weszła do salonu, poczuła zapach smażonej jajecznicy.
- O, nasza królewna się obudziła.- powiedział Jack, mieszając na patelni.- Siadaj, zaraz podam do stołu.
Rozejrzała się podejrzliwie po pomieszczeniu. Ani śladu gości.
Dzięki Ci Boże, pojechali sobie...
Niestety, jej szczęście nie trwało długo, bo gdy już zabierała się, żeby posmarować bułkę masłem, usłyszała następne kroki na schodach. Przymrużyła oczy.
No nie, pomyślała.
- Witam, witam młodzieńcze. Dobrze się spało? Widzę, że też nie jesteś rannym ptaszkiem, tak jak Eva.- zaśmiał się jej ojciec, wykładając jajecznicę na trzy talerze i siadając do stołu z gazetą.
- Dzień dobry. Faktycznie, trochę zaspałem, ale muszę przyznać, że dawno tak nie wypocząłem.- chłopak się uśmiechnął i siadł koło dziewczyny.- Cześć, fajna koszulka.- szepnął jej do ucha, po czym zaczął ze smakiem jeść śniadanie.
Ev nie mogła się nie zarumienić, co wprawiło ją w konsternację. Nie wiedziała, dlaczego on tak dziwnie na nią działał.
W pewnym momencie Niall przestał jeść i z zamyśleniem spojrzał na Jacka.
- Jack..
- Tak?- powiedział rodzic, nie odrywając wzroku od czytanej gazety.
- Gdzie jest mój ojczym? Nie jest zbytnim śpiochem, więc dziwi mnie, że go nie ma na dole.- zastanawiał się młody Horan.
- Ach tak. Pan Lukas niestety musiał wyjechać w sprawach służbowych, ale nie bój się, zostawił klucze do twojego domu, więc później będziesz mógł pojechać tam i spakować najpotrzebniejsze rzeczy.- uspokoił jej ojciec, przeżuwając bułkę.
- Słucham? Chyba źle zrozumiałem?- zaskoczony chłopak otworzył szerzej oczy.
- No tak. Nie powiedziałem ci. Twój ojciec, jak wiesz, wyjechał. Jego pobyt w innym mieście będzie trwał ponad tydzień, a wiedząc, co zrobiłeś ostatnim razem, gdy go nie było, stwierdziliśmy wspólnie, że lepiej będzie, kiedy na ten czas zatrzymasz się u nas. Chyba to ci nie przeszkadza?- zapytał pan Brooks, jakby to było oczywiste. Dziewczyna widziała, że młody mężczyzna ma coś do powiedzenia na ten temat, ale jej ojciec dalej drążył.- Z resztą, rozmawialiśmy wieczorem o pewnej sytuacji, nie pamiętasz?- i tym samym zamknął temat.
- Nie, nie przeszkadza. Chętnie zajmę się tym tematem, sam wiesz, Jack.
- A więc wszystko ustalone.
- Tak, tylko... byłem umówiony ze znajomymi, by udać się dzisiaj do stadniny i nie wiem, co pan na to powie.- Niall powiedział niepewnie, po czym wstał i zaniósł talerz do zlewu, zabierając Evy przy okazji. Oczywiście bez jej zgody.
Przecież mam ręce i nogi...
- Nie ma sprawy, my też tam jedziemy, to powiedz tylko, o której, to będę wiedział, by otworzyć bramę.- zapowiedział starszy mężczyzna i złożył gazetę.
- Dobrze, miałem zamiar być tam o 15.
- Więc o tej będziesz miał otwarte.- z podniesionym głosem mówił właściciel domu, wchodząc po schodach.
Eva nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Po pierwsze: nie mogła zdzierżyć tego, że będzie przebywała w towarzystwie tego młodzieńca przez następne kilka dni. Po drugie: jej ojciec postawił ją przed faktem dokonanym. Po trzecie: nie wiedziała, że jedzie dzisiaj do stadniny i będzie musiała na szybkiego czyści buty, bo były całe w błocie. Po czwarte: będzie musiała się użerać z kolegami Nialla.
Po prostu pięknie. Nigdy się na to nie pisałam. Niedługo będą musieli mi kupić następny zestaw tabletek, bo długo nie pociągnę z takimi rewelacjami.
- O czym tak myślisz?- głos chłopaka wyrwał ją z zadumy. Ev wzruszyła tylko ramionami i wstała, by iść do pokoju.- Ej, poczekaj! Po pierwsze, to chciałem cię przeprosić za wczoraj... I myślałem, że może chciałabyś poznać moich kolegów?- Zrobiła wielkie oczy, odwracając się w jego stronę.- Nie są źli, przysięgam. Trochę pokręceni, ale mimo wszystko są mili.
Dziewczyna spojrzała na niego podejrzanie, potem machnęła ręką i miała zamiar wejść na schody, gdy poczuła dłoń na ramieniu.
- Ja już naprawdę nie wiem, co mam zrobić, żeby cię do siebie przekonać. Nie jestem zły, daj mi szansę, a się dowiesz. Dzisiaj się przekonasz, że da się ze mną, z nami, pogadać i jestem pewny, że zmienisz zdanie. Tylko bądź tam.- powiedział i sam wyminął ją na schodach i skierował się w stronę pokoju gościnnego.
To było dziwne... Przecież nie odtrącała go, a przynajmniej tak myślała.
Olej to...
Tak też zrobiła.
***
Niall wszedł do stodoły wraz ze swoimi przyjaciółmi, Zaynem, Harrym oraz Liamem.
- A więc, które konie wybieracie?- spytał, a w odpowiedzi zobaczył ich bieg, by zaklepać sobie odpowiednie wierzchowce.- Zachowujecie się jak dzieci!- krzyknął za nimi, ale mimowolnie się uśmiechnął. Po paru minutach wszyscy byli już gotowi do wymarszu.
- Stary, jestem pewny, że mnie nie prześcigniesz.- powiedział Liam do Harry'ego.
- Pewny jesteś, ach tak? To mnie goń!- wraz z tymi słowami oboje ruszyli galopem na pole.
- Czasami mam ich dosyć.- Zayn westchnął.
- Ja też.- oboje się zaśmiali i truchtem ruszyli za dwójką kolegów.
Kiedy tam dotarli, zobaczyli, że tamci się zatrzymali i patrzyli na coś przed nimi. Niall usłyszał, jak się kłócą.
- Ja do niej podejdę.- Harry oznajmił z uśmieszkiem.
- Chyba jesteś głupi, ja to zrobię.- Liam powiedział pewny siebie. Niall był zdezorientowany.
- Do kogo podejdziecie, jeśli mogę wiedzieć?- młody Horan zapytał, schodząc z konia.
- Do tamtej oto damy, która jest całkowicie w moim typie.- stwierdził Harold, głaszcząc szkapę po grzbiecie.
Blondyn spojrzał w danym kierunku i ujrzał Evę.
A więc przyjechała, pomyślał.
- Jeśli wy wolicie się spierać, kto do niej podejdzie, to ja wykorzystam okazję.- Zayn już miał zamiar dumnie kroczyć w jej stronę, kiedy niebieskooki złapał go za ramię.
- Nigdzie nie idziecie.- Chłopcy zrobili zdziwione miny.- Poznam was z nią, ale ostrzegam, że nie jest zwykłą dziewczyną. Jeśli zaśmiejecie się albo zdystansujecie się wobec niej po tym, co wam powiem i po tym, co sami zauważycie, możecie wiedzieć, że się do was nie odezwę.
- Co może być w niej niby takiego innego, że tak poważnie o tym mówisz? I skąd ją znasz?- Liam zmrużył oczy, nie rozumiejąc.
- Prosto z mostu, czy delikatniej?- spytał dwudziestolatek.
- Prosto z mostu.- odpowiedziała reszta chórem.
- Ona nie mówi.- Patrzył na każdego z osobna.- Nie dlatego, że nie umie angielskiego, bo to nie prawda, jest stąd, ale dlatego, że ma traumę. Nie powie do was ani słowa, a wy macie to zaakceptować albo iść, dobrze? A znam ją, bo jest córką jednego z pracowników mojego ojczyma.
Przez chwilę trwała cisza, a potem wszyscy, oprócz Nialla, zaczęli się śmiać.
- Stary, naprawdę myślałeś, że jesteśmy aż takimi debilami? Człowiek to człowiek, chcieliśmy ją tylko poznać, a nie obrzucać obelgami, bo wiesz "kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem" i te sprawy. Ja się potrafię zachować, ale nie wiem jak tamci.- Zayn wskazał na pozostałą dwójkę.
- My też, a co myślisz?- Stwierdzili wspólnie.
- Dobrze. Nie spodziewałem się takiej reakcji, szczerze mówiąc.- rzekł zmieszany blondyn.- Poczekajcie tu, a ja po nią pójdę.
- Dobra.- odpowiedział Harry.
Horan nie wiedział, co myśleć. Nie mógł uwierzyć, że trafił na takich normalnych kumpli.
Dzięki Boże za nich.
Szedł szybkim tempem, chcąc jak najszybciej znaleźć się koło Evy. Lubił ją, nawet bardzo. Była zamkniętą księgą, co sprawiało, że pociągała go jeszcze bardziej. Co prawda, nie liczył, że mógłby kiedykolwiek wyjść poza sfery koleżeństwa, bądź przyjaźni, ale podświadomie tego pragnął, bo była wyjątkowa i miał nadzieję, że kiedyś usłyszy jej głos.
Podszedł, kiedy akurat kończyła pisać coś na telefonie.
- Hej, Ev.- powiedział cicho. Uśmiechnęła się do niego, co całkowicie go zdumiało.
Czyżby zmieniła podejście?, pomyślał, uśmiechając się do niej jak najszerzej.
- I co, przemyślałaś moją propozycję? Chcesz ich poznać?- myślał, że zgromi go wzrokiem, ale ta tylko delikatnie kiwnęła głową na znak, że się zgadza. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. - Naprawdę? To świetnie!- ona także się nieśmiało uśmiechała i bez słowa podeszła i go przytuliła. W pierwszej chwili nie wiedział, co ma zrobić. Nie spodziewał się tego. Potem jednak przytulił ją mocno do siebie i oparł podbródek na jej głowie.- Cieszę się, że zmieniłaś zdanie. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
Po chwili wyswobodziła się z uścisku i sięgnęła po telefon.
Ja też się cieszę. Postanowiłam trochę zmienić nastawienie. Czas najwyższy pobyć wśród ludzi.
Po przeczytaniu tekstu, wystawił dłoń przed siebie, mówiąc "panie przodem", ale dziewczyna pokiwała palcem i wzięła go pod rękę. Zdziwiony, zaśmiał się i ruszyli w stronę reszty chłopców.
Przez chwilę trwała cisza, a potem wszyscy, oprócz Nialla, zaczęli się śmiać.
- Stary, naprawdę myślałeś, że jesteśmy aż takimi debilami? Człowiek to człowiek, chcieliśmy ją tylko poznać, a nie obrzucać obelgami, bo wiesz "kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem" i te sprawy. Ja się potrafię zachować, ale nie wiem jak tamci.- Zayn wskazał na pozostałą dwójkę.
- My też, a co myślisz?- Stwierdzili wspólnie.
- Dobrze. Nie spodziewałem się takiej reakcji, szczerze mówiąc.- rzekł zmieszany blondyn.- Poczekajcie tu, a ja po nią pójdę.
- Dobra.- odpowiedział Harry.
Horan nie wiedział, co myśleć. Nie mógł uwierzyć, że trafił na takich normalnych kumpli.
Dzięki Boże za nich.
Szedł szybkim tempem, chcąc jak najszybciej znaleźć się koło Evy. Lubił ją, nawet bardzo. Była zamkniętą księgą, co sprawiało, że pociągała go jeszcze bardziej. Co prawda, nie liczył, że mógłby kiedykolwiek wyjść poza sfery koleżeństwa, bądź przyjaźni, ale podświadomie tego pragnął, bo była wyjątkowa i miał nadzieję, że kiedyś usłyszy jej głos.
Podszedł, kiedy akurat kończyła pisać coś na telefonie.
- Hej, Ev.- powiedział cicho. Uśmiechnęła się do niego, co całkowicie go zdumiało.
Czyżby zmieniła podejście?, pomyślał, uśmiechając się do niej jak najszerzej.
- I co, przemyślałaś moją propozycję? Chcesz ich poznać?- myślał, że zgromi go wzrokiem, ale ta tylko delikatnie kiwnęła głową na znak, że się zgadza. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. - Naprawdę? To świetnie!- ona także się nieśmiało uśmiechała i bez słowa podeszła i go przytuliła. W pierwszej chwili nie wiedział, co ma zrobić. Nie spodziewał się tego. Potem jednak przytulił ją mocno do siebie i oparł podbródek na jej głowie.- Cieszę się, że zmieniłaś zdanie. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
Po chwili wyswobodziła się z uścisku i sięgnęła po telefon.
Ja też się cieszę. Postanowiłam trochę zmienić nastawienie. Czas najwyższy pobyć wśród ludzi.
Po przeczytaniu tekstu, wystawił dłoń przed siebie, mówiąc "panie przodem", ale dziewczyna pokiwała palcem i wzięła go pod rękę. Zdziwiony, zaśmiał się i ruszyli w stronę reszty chłopców.
***
Nie wierzyła, że odważyła się zachowywać tak swobodnie koło Nialla. Nigdy nie podejrzewała, że będzie wstanie się przemóc, a tu takie zaskoczenie. Co prawda, była lekko oszołomiona, ale w dobrym tego słowa znaczeniu.
Może uda mi się zakolegować z resztą?
Miała taką nadzieję, bo męczyło ją wieczne siedzenie w swoim pokoju, choć sama wybrała taki los. Po prostu dotychczas łudziła się, że to jest jedyne wyjście z sytuacji, kiedy o wiele lepsze było tuż za rogiem, musiała tylko wyjrzeć ze swojej klatki, by móc je dostrzec.
I tak się stało, a Eva nie mogła być bardziej szczęśliwa. Postawiła wszystko na jedną kartę i miała nadzieję, że się opłaci.
Cóż, zobaczymy...
Może uda mi się zakolegować z resztą?
Miała taką nadzieję, bo męczyło ją wieczne siedzenie w swoim pokoju, choć sama wybrała taki los. Po prostu dotychczas łudziła się, że to jest jedyne wyjście z sytuacji, kiedy o wiele lepsze było tuż za rogiem, musiała tylko wyjrzeć ze swojej klatki, by móc je dostrzec.
I tak się stało, a Eva nie mogła być bardziej szczęśliwa. Postawiła wszystko na jedną kartę i miała nadzieję, że się opłaci.
Cóż, zobaczymy...
******
O.MÓJ.BOŻE.
Powinnam zatłuc się kijem bejsbolowym. Długo zajęło mi przypomnienie sobie o tym, że mam jakieś zamiary względem tego bloga. Minęło pół roku od ostatniego wpisu, chyba? Tak mi przykro.
Przepraszam.
To byłby już 9 lub 10 rozdział, gdybym była trochę bardziej zaangażowana w bloga, a nie w internat.
Jest już po północy i naprawdę nie mam siły sprawdzać błędów. Idzie do Was wersja demo i tak chyba zostanie. Zobaczycie, jakim beztalenciem jestem.
Jedyne, co dobre jest w tych wakacjach, to moje urodziny, które są 20 lipca. Hot 17.
Nie ważne...
Mam nadzieję, że nie wypadną Wam oczy lub nie będę odpowiedzialna za ubytki na psychice po tym rozdziale.
Przepraszam.
To byłby już 9 lub 10 rozdział, gdybym była trochę bardziej zaangażowana w bloga, a nie w internat.
Jest już po północy i naprawdę nie mam siły sprawdzać błędów. Idzie do Was wersja demo i tak chyba zostanie. Zobaczycie, jakim beztalenciem jestem.
Jedyne, co dobre jest w tych wakacjach, to moje urodziny, które są 20 lipca. Hot 17.
Nie ważne...
Mam nadzieję, że nie wypadną Wam oczy lub nie będę odpowiedzialna za ubytki na psychice po tym rozdziale.
Hej, wstydu się przyznać, ale dopiero dzisiaj trafiłam na Twojego bloga. Szczerze mówiąc, to jakoś nie uśmiechało mi się go czytać widząc że istnieje już długo a są dopiero cztery rozdziały, ale przemogłam się i o mój boże dziewczyno na choćby jeden rozdział z tej historii jestem gotowa czekać nawet rok! Wciągnęła mnie i to bardzo, jest zupełnie inny od pozostałych opowiadań. Poruszasz temat, o którym rzadko się pisze, a jeżeli już to bardzo często jest to tak nieumyślne, że aż głowa boli. Dodatkowo, bardzo zaintrygowało mnie to, że masz kontakt z osobą borykającą się z tym problemem. Powiedz jak na nią albo jego trafiłaś? Czy to pisanie z Tobą pomaga? Jak można pomóc takim osobom? Poza tym Twój styl pisania jest świetny, mimo że od września idę do drugiej gimnazjum, a mój poziom pisania pozostawia wiele do życzenia, to jednak bardzo często uciekam od własnych problemów w świat fikcji, czyli do książek i blogów, a w niektórych opowiadaniach autorek w moim wieku bądź starszych składnia zdań jest na poziomie 4-5 klasy. Proszę Cię, a wręcz błagam żebyś nie kończyła tego opowiadania. Jestem tak zafascynowana losami Evy jak wciągnęła mnie historia Hazel Grace z książki "Gwiazd naszych wina", którą przeczytałam w trzy godziny. Czytałam, że nie lubisz szczęśliwych opowiadań od początku do końca to zupełnie tak jak ja. Wiem, że w moim wieku większość problemów jest tak naprawdę błahostkami, ale zdążają się też te poważniejsze, więc z własnego doświadczenia wiem, że życie to zdecydowanie pasmo wzlotów i upadków. Skoro kończysz dziś 17 lat to chciałabym Ci życzyć szczęścia, czyli więcej tych wzlotów, zdrowia, które jest bardzo ważne, a wręcz najważniejsze, jak pisał Kochanowski, spełnienia najskrytszych marzeń,.bo w końcu po to one są-aby je spełniać, prawdziwych, oddanych przyjaciół, którzy wesprą Cie w tych upadkach. Poza tym chciałabym Cie spytać czy dostałaś się do Twojego wymarzonego liceum i jaki profil wybrałaś? Masz już plany na przyszłość? Skąd wiedziałaś ci chcesz robić? Ja mam z tym wielki problem, już zaczynam myśleć o swojej przyszłości, liceum i bardzo martwię się testami gimnazjalnymi, które czekają mnie w przyszłym roku szkolnym, powiedz jest się czym stresować?
OdpowiedzUsuńNo rozpisałam się trochę, miałam mnóstwo pytań, przepraszam, ale taka już jestem.
Do następnego rozdziału, życzę weny i pozdrawiam :))
/Julia.
Kocham .... kocham ..... kocham ... i jeszcze raz kocham .... Jezu normanie dostalam zawalu ... To jest takie awwwwwwwww..... Dodawaj szybko nexta bo normalnie nie wytrzymam ... Wiem troche pozno ale WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ... Nie przestawaj pisac bo bym chyba umarla jakbys to zrobila ..... Kocham cie ... :*
OdpowiedzUsuń